poniedziałek, 30 czerwca 2014

Pora na pożegnanie...

...ale tylko z blogspot-em :)

Nadeszła ta chwila, gdy pora spakować swoje rzeczy i przenieść się stopniowo w nowe, mamy nadzieję lepsze miejsce. 
Mamy nadzieję również na to, że pozostaniecie z nami i w nowym miejscu będziecie nam także towarzyszyć. 



I na fejsie także debiutujemy. Tam również zapraszamy!



Szykujemy kilka niespodzianek na powitanie, ale o tym wkrótce :)

Do zobaczenia!








niedziela, 29 czerwca 2014

Guga Kids Design vol.IV

Zeszłotygodniowa sobota co tu dużo mówić, nie rozpieszczała nas pogodowo. Niemniej nie mogło nas tam zabraknąć. Grunt to okazja do złapania jakiegoś cudeńka "hendmejdowego" i nie tylko dla Bunia.



Królowały piękne kocyki z minky, odzież wszelaka, literatura dziecięca i mnóstwo, mnóstwo innych wspaniałości.

Naszą uwagę przykuły boskie i większości znane paputki od Zazzu. Nie mogliśmy obok nich przejść obojętnie i po długich negocjacjach co do wzoru z tym przesympatycznym małżeństwem nabyliśmy jedną parę. Choć nie wątpię, że nie ostatnią.





U cudownej i szalenie zdolnej kobietki z Ekoubranek w końcu zaopatrzyliśmy się w przedłużacz do body, który miałam nadzieję przedłuży nieco żywotność Buniowych body. Niestety gdzieś po drodze zgubiliśmy nowy nabytek. Ale na pewno powtórzę zakup bo wierzę, że warto :)








U Pana z Lamali zakupiliśmy w końcu szalenie popularne "Różnimisie" Agaty Królak. I choć i w Empik-ach ,na wielu blogach i w sklepach internetowych zawsze dumnie kusiły, to jakoś zawsze przechodziliśmy dość obojętnie obok tej pozycji. Ale moi drodzy...Musielibyście widzieć Pana w akcji. Każdemu zainteresowanemu pokazywał w jaki sposób treść książki przekazać dziecku. Nic nie powiem, po prostu Czarodziej! Z dużym darem :)



Naszą uwagę przykuła również dość osobliwa książka Herve Tullet'a "Książka z dziurą". Po prezentacji Pana z Lamali zakochaliśmy się w niej od pierwszego wejrzenia. Nie znam książki, która by tak pobudzała wyobraźnię a przy okazji szalenie bawiła. Główny jej motyw to właśnie tytułowa wielka dziura w książce, która co stronę przynosi wiele zabawy dla jej czytelnika. Niemniej Pan polecał ją dla nieco starszego dziecka niż nasz Bunio, około 4-5 latka. Poczekamy i na pewno będziemy pamiętać :)



Nie mogliśmy również oderwać oczu, gdy ujrzeliśmy przepiękne i solidnie wykonane lampki od Fifi Studio. Zastanawialiśmy się nad kupnem lampki nocnej do Buniowego pokoju, w czarno białe samolociki. Na Guga nie doszło do deal'a, niemniej po przespaniu się ze sprawą postanowiliśmy zakupić zarówno lampkę nocną, jak i wiszącą do kompletu. Wszak młodzież nam dorasta i myślimy nieco o "odniemowlęceniu" Jego pokoju na rzecz wprowadzenia nieco chłopięcego powiewu.
Niestety nie zdołaliśmy zrobić fotek stoisku Fifi, niemniej odsyłamy do tych cudowności na Pakamerze :)

Podsumowując, było zimno ale szalenie kolorowo. Uwielbiamy takie targi i chcemy więęcej! Zapraszamy częściej!




A i nasze zdobycze...



Podusia - chmurka z tyłu, pochwalić się nieśmiało ośmielę - spod mojej ręki wyszła :)

A jak Wy zapatrujecie się na hand made'owe dzieła?

A jutro przy spóźnionych portretach z wielką przyjemnością zaprosimy Was w nasze nowe miejsce :)



wtorek, 24 czerwca 2014

10 miesięcy

Oj szybko czas mija. Za szybko.
Statystyka na dzień dobry...

Waga - 9550 kg
rozmiar ubranek - 80
rozmiar pieluszek - 4 
ilość ząbków - 8 i dwie górne czwórki na wyjściu według informacji uzyskanych od naszej lekarki

Tym razem postaram się nadto nie rozpisywać. 
Dziesiąty miesiąc był najbardziej dynamicznym miesiącem w kontekście Jego motoryki. Dopiero pod koniec maja nasz Bunio zaczął sam siadać. Od tej pory poszło wszystko jak burza i na obecnym etapie przemieszcza się już bez większego problemu po całym mieszkaniu. Od niedawna robi to już bardziej na czterech łapkach niżeli pełzając.

Z apetytem jak zawsze - dopisuje. Coraz więcej rzeczy staramy się dawać Mu do jedzenia z naszego talerza, niżeli gotować mu osobno. A co tam! I czasem matka musiała nauczyć się racjonalnie dysponować :)

Z upodobaniami niewiele się zmieniło od ostatniego czasu. A zresztą dużo tego :) Choć jest coraz ciekawszy świata, coraz bardziej interesuje Bunia skąd, dlaczego... Odzywa się w nim bardzo silnie natura chłopięca. Uwielbia samochodziki, w szczególności, gdy są większe od niego. Rura wydechowa z jego gigantycznej ciężarówki wszak jest jego ulubionym gryzakiem. Obok "Top Gear'a" też nie przepełza obojętnie.

Z drzemkami istny western. Nie ma tu żadnej logiki czy prawidłowości. Jak jest śpiący to głośno daje temu wyraz. Cyc lub wózek i idzie spać. Czas ich trwania też ciężko określić. Raz 15 minut, raz 2 godziny.

Zmiana pieluszek czy ubieranie też haczy o Dziki Zachód. Wydaje mi się, że robimy to już w locie. 
Z nowości Bunio od kilku dni z upodobaniem robi siku poranne na nocniczek. O odpieluchowaniu oczywiście nie ma mowy na razie, ale stanęliśmy w tej kwestii na linii startu :)

Podsumowanie podobne jak ostatnio. Trafił nam się wyjątkowo pogodny egzemplarz. Do tego szalenie gadatliwy :) Lubimy Cię Buniu nasz bardzo!

Tak w oderwaniu od tematu wyprowadzamy się powoli z blogspotu. Mamy nadzieję, że w nowym miejscu będzie się Wam podobało i również z nami będziecie :)

Pozdrawiamy!

A co tam! Jeszcze trochę powiewu naszych wakacji zaserwujemy :)










niedziela, 22 czerwca 2014

Wakacje wg Buniowych - Kreta cz. 2

Przed wejściem do samolotu zostawiliśmy oznaczony wózek. Ponieważ nasz składa się z dwóch części, należało pamiętać o przywieszkach identyfikacyjnych na obu.
Z uwagi na późną godzinę w samolocie panowała bardzo kameralna, cicha atmosfera, z przyciemnionymi światłami. Z uwagi na fakt, iż wyczarterowany został samolot kanadyjski, dziecko nie musiało być przypięte pasami z rodzicami. Podczas startu konieczne jest jedynie aby siedziało na kolanach rodzica twarzą do niego. Czy pasy, czy twarzą do mnie Bunio zwykle nie lubi ani jednego, ani drugiego, w szczególności jak mu się coś każe. Jak widać tak mi się tylko wydawało. Bunio po wejściu do samolotu, pomimo iż nie spał był lekko śnięty. Miałam wrażenie, że ktoś podmienił mi dziecko na jakąś laleczkę, która poddaje się każdej narzuconej pozycji. Przy starcie wtulił się we mnie, także start mięliśmy bardzo przepisowo :) Bałam się trochę Jego reakcji na skoki ciśnienia. Niemniej od raz po starcie przystawiłam małego do piersi, gdzie po krótce zasnął. I tak przez kolejne 3 godziny. Otworzył oczka tylko przy lądowaniu. Patrzył tylko tymi swoimi wielkimi oczyma w okno. Zdecydowanie mu się podobało :)

Na miejscu byliśmy o 4:30 (a właściwie 5:30 czasu kreteńskiego). Po wyjściu z samolotu od razu otrzymaliśmy nasz wózek. Po krótkiej wycieczce przez lotnisko zostaliśmy skierowani do autokarów, które miały nas przewieźć w docelowe miejsce do hotelu. Dla nas to były kolejne prawie dwie godziny. Była to pierwsza podróż Bunia autokarem. Co za szaleństwo! :) Fascynacja widokiem z okna była co rusz przerywana snem. Wszak to wciąż wczesna pora i wciąż dziecko z obłędnie małą ilością zażytego snu.
Drogie Kobietki! A ON nadal rozdaje uśmiechy i ani tyci tyci marudzenia! Emocje wzięły w górę, matka się popłakała jakie to dzielne dziecko powiła.

Po otrzymaniu pokoju, szybkim prysznicu poszliśmy kolektywnie spać.

A potem?
A potem będzie nudno i monotematycznie. 34'C, przyjemny wiaterek, drinki z palemką, boskie jedzenie i przesympatyczni Grecy :)

Młody w dzień ledwo sypiał, nie chcąc choćby minuty stracić z wakacji. W nocy natomiast spał w najlepsze, otwierając oczy dopiero o godzinie 9. Około czwartego dnia pobytu naszemu Buniowi przypomniały się wychodzące górne czwórki. Ale co tam małe marudzenie w tak szalenie sprzyjających warunkach przyrody ! :)

Co do jedzonka Kubusiowego braliśmy ze sobą słoiczki. Choć wiele mam blogowych już wypowiadało się, że w UE słoiki zwykle są na miejscu dostępne w sklepach, jednak ja uwierzyć nijak nie chciałam i taszczyliśmy je ze sobą z Polski. Na deser wzięliśmy jogurty Humany, które ważą znacznie mniej niż szklane słoiki. Niemniej MAMY MIAŁY RACJĘ i w sklepach faktycznie obiadki i deserki są dostępne w każdym ogólnospożywczym sklepie :)


A teraz.. ech..trochę naszych fotograficznych wspomnień...

Pierwsze chwile w nowych warunkach. Wszak należało się rozpakować.


I rozpoznanie terenu...

Bloomersy made by me:-) 


A i Jemu oko na małą chwilunię czasami się zamknęło...Tu w mamowym osłono-kocyku.


Pierwsze kąpiele na sucho zaowocowały taką falą euforii,...


...że kolejne błyskawicznie musiały się już odbywać w akompaniamencie wody :)



Morze wywoływało nieco mniej entuzjazmu. Młody trochę przestraszony.


A i huśtawkę znaleźliśmy dla pełnej satysfakcji Jegomościa.


Stołujemy się. Savoir-vivre średnio zachowany, ale kto zabroni TAKIEJ personie :)





I jeszcze trochę radości! 




Powrót do Polski odbył się nieco wcześniej niż w drugą stronę bo o 16. Jednak to pozwoliło nam się utwierdzić, że dziecię nasze po prostu lubi podróże. Po godzinie zabaw na kolanach usnął w akompaniamencie ryku silników. 

To tyle z krótkiego podsumowania naszych wspólnych słonecznych dni. Po opaleniźnie został już mały ślad, niemniej pozostały wspaniałe wspomnienia i nadzieja na kolejne, równie cudowne :)

A Wy planujecie w tym roku wyrwać się gdzieś podładować akumulatory? :-) 


piątek, 20 czerwca 2014

Podróże wg Buniowych - Kreta cz. 1

Wspominałam, że będzie obszernie :)
Zatem zacznę od początku...

Przed ciążą, w trakcie i po byłam z każdej rzekomo doświadczonej strony uświadamiana, że przy dziecku musimy się liczyć z końcem spontanicznych wypadów, wszak wyprawa z małym bohaterem to wyzwanie ze stuletnimi przygotowaniami. Oczywiście guzik mnie obchodzą rady wszystkich "mądralińskich" mamusiek starych i tych młodszych bo do perfekcji każdej z nas brakuje, a uczyć wolę się na własnych błędach niż powielać cudze...

I tak było i w tym przypadku. W piątek popołudniu Buniowy Tata dobija się telefonicznie do mnie, oznajmiając mi (właściwie krzycząc) "Matko Bunia Wspaniałego, w niedzielę lecimy na Kretę!". "Super "laścik" wypatrzyłem, do tego w "olu!". Och jak ja uwielbiam takie sytuacje! :) Po telefonie szybka analiza co jeszcze trzeba zrobić przed wyjazdem. W pierwszej kolejności szybki telefon do Buniowej lekarki w celu umówienia wizyty na przedwakacyjny przegląd. Wspaniale! Znajdzie dla nas czas wieczorem. W takim razie pora na rozpoczęcie wielkich przedwakacyjnych zakupów. Wszak matka od ostatnich wakacji bikini miseczka "B" zamieniła na rozmiar "o mój boższz". Szybka wyprawa do rodzimej galerii po olejki do opalania, szorty, t-shirty, i inne obłędnie lekkie i wakacyjne odzienie. Lista na szybko sklecona. 
Dziś ciuchy, na jutro zostawiamy kosmetyki...Matka pogodziła się z czymś takim jak tankini, choć jeszcze rok temu sprawdzałam w wikipedii co to za szit. 

Upalny dzień zakończyliśmy na wizycie u naszej ukochanej pediatry. Junior zdrowy jak dąb. Poleciła zabrać ze sobą Nurofen Forte na gorączkę, krople do oczu (co by jakiś wiatr lub piach dziecięciu wleciał), Nifuroksazyd na biegunkę. Witaminę D pomimo dużej ilości słońca również zaleciła podawać. Wszak dziecko z blokerami na ciele nie przyjmuje jej w dostatecznej ilości. Dodała jeszcze, że na Krecie antybiotyki bez recepty, dlatego jakby, tfu tfu, coś się stało to przez telefon powie nam co ewentualnie mamy kupić. Uspokojeni zakończyliśmy pierwszy dzień przygotowań.

W sobotę i niedzielę Tata jeszcze musiał dopiąć sprawy zawodowe na ostatni guzik toteż wojaże sklepowe zaczęliśmy popołudniem. Tym razem pora na kosmetyki. Zaczęliśmy od tego najważniejszego - bloker przeciwsłoneczny dla Bunia. W Superpharmie wybór padł na Iwostin +50. Nawiasem mówiąc polecamy, bo muśnięte kremem malutkie paluszki po dotknięciu naszych ramion zostawiły pamiątkę w postaci białych, nieopalonych plam :)
W Rossmanie natomiast zaopatrzyliśmy się w kilka opakowań podróżnych na kosmetyki. Swoją drogą kilka zostało jeszcze po szpitalnej wyprawce przedporodowej. 

Na szybko kupiliśmy również w markecie basen dmuchany wraz z piłką. Kupiłam najzwyklejszy w obawie przed zwiększoną wagą bagażu. Później żałowałam, że nie wybrałam w wersji z daszkiem. 

W wakacyjnej wyprawce miała się znaleźć również budka przeciwsłoneczna do Bugaboo, jednak jedyny sklep stacjonarny sprzedający do naszego wózka akcesoria nie miał jej akurat na stanie. Niemniej potrzeba matką wynalazków i matka w sobotni wieczór uszyła osłonę na wózek, która przy okazji sprawdziła się jako lekki kocyk. 

W sobotni wieczór również spakowaliśmy już nasze walizki w większej części, w celu ich wcześniejszego zważenia aby nie było nieprzyjemnie drogich niespodzianek na lotnisku. 

Z kwestii informacyjnych, Bunio jak dziecko, które nie ukończyło drugiego roku życia wyjazd miał za darmo, o czym większość z Was zapewne wie. Podczas lotu ma status infanta. Nie ma osobnego miejsca w samolocie, a limit bagażu na niego (przynajmniej w liniach Lot-u) wynosi 10 kg + wózek. 

Przed planowanymi zagranicznymi wakacjami warto zaopatrzyć się w Europejską Kartę Ubezpieczenia Zdrowotnego w oddziałach lub delegaturach NFZ. My z racji spontanicznego i nagłego wyjazdu nie zdążyliśmy jej wyrobić, niemniej wykupiliśmy dodatkowe ubezpieczenie w biurze podróży.

Wracając do naszych przygotowań. w niedzielę Tata pojechał jeszcze do pracy, a ja kończyłam dopakowywanie naszego bagażu. Na szczęście z pomocą przyszli dziadkowie Buniowi, którzy zajęli się szanowną młodzieżą. Wylot mieliśmy aż z Wrocławia, toteż do odprawy rozpoczynającej się o godzinie 17 musieliśmy doliczyć czas dojazdu. Jechaliśmy własnym samochodem, dlatego warto wcześniej zarezerwować i opłacić parking przy lotnisku. Zaoszczędzi trochę czasu i nerwów przed odlotem. 

O godzinie 13 ruszyliśmy w drogę. Upał nie z tej ziemi. Mając troszkę czasu w zapasie, zahaczyliśmy o McDonalds'a aby się posilić przed odlotem. Pod koniec drogi, już na parkingu lotniskowym wysiadła nam klimatyzacja, a kontrolka głośno alrmowała o gigantycznie rosnącej temperaturze silnika. Ale co tam! Przecież jedziemy na wakacje, później będziemy się martwić. W myślach dziękujemy wszelkim bogom, że samochód siadł dopiero na miejscu, we Wrocławiu.
Do odprawy podeszliśmy na czas, czyli o godzinie 17. I nagle zamarliśmy. Na monitorze informacyjnym widzimy wyświetlony komunikat, że przewidywana godzina odlotu zamiast o 19:05 opóźniła się na godzinę 1:30 (!!!). Wtf?! Co z Buniem?! Gdzie my się podziejemy przez tyle godzin?! A może to dobrze? Zaśnie przynajmniej... Człowiek w każdej sytuacji stara się znaleźć radosny promień szczęścia.

Pozostało nam się jedynie cieszyć, że terminalowi lotniska poszczęściło się z klimatyzacją bardziej niż naszemu autu.

I tak czekamy...Poszliśmy do restauacji, w której panowała kameralna ciemna atmosfera z dużymi skórzanymi kanapami. Młody rozprostowywał kości pełny radości, nie wiedzieć czemu nie zmęczony upałami i całą zaistniałą sytuacją. Po godzinie 21 postanowiliśmy przejść już z Kubusiem do hali odlotów. Wciąż nie śpi. Ufff...do tego nadal zadowolony.

O matko! Jak ja się cieszę, że karmię piersią. Przecież wszystkie słoiki z jedzeniem w już dawno nadanym bagażu. Dziecko najedzone nadal nie śpi, nadal zadowolone gada jak nejęte.

A my czekamy...i czekamy...

Godzina 22 Kubuś nadal nie śpi. 23 to samo. W karierze prawie dziesięciomiesięcznej nasze dziecko nie widziało świata o 11 wieczorem. A tu a jakże, podrywa pięcioletnie niewiasty (nieco mniej zadowolone z przymusowego przestawienia się na nocny tryb życia). Humor wakacyjny udzielił Mu się w tych wyjątkowych i średnio sprzyjających okolicznościach bardziej niż nam...

O 23:30 skapitulował przy cycu. A my nadal czekamy mając po cichu nadzieję, że opóźnienie będzie o czasie :)

O godzinie 1:30 w końcu się doczekaliśmy! Wpuszczają w końcu do samolotu. A tu spanikowani patrzymy do wózka a Buniowe pięciozłotowe oczy wpatrują się w nas ciekawsko. O matko! Wszystko nie tak! Przecież miał spać! Eh...Niech się dzieje wola nieba...zostawiliśmy wózek przed wejściem i wchodzimy z totalnie, jak nam się pierwotnie wydawało, wybudzonym dzieckiem  :)

cdn...



Mniej wytrwali pasażerowie feralnego lotu


I tata w końcu odpadł...


















poniedziałek, 16 czerwca 2014

24/52

24/52
Urodzony plażowicz...


My powoli klimatyzujemy się na powrót w rodzimym klimacie i już szykuję OBSZERNĄ relację z naszego bardzo nieplanowego i spontanicznego wypadu :)


niedziela, 8 czerwca 2014

22/52 i 23/52

Zaległe
22/52
Nasza wiecznie pozująca gwiazda, uśmiechnięta niezależnie od okoliczności


23/52
Lokalny patriota na relaksie...


A my tymczasem kończymy pakować walizki i zbieramy się na zasłużone wakacje. Trzymajcie kochani kciuki, wszak będzie to pierwszy Buniowy lot :)

Εις το επανειδειν !!!


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...