piątek, 20 czerwca 2014

Podróże wg Buniowych - Kreta cz. 1

Wspominałam, że będzie obszernie :)
Zatem zacznę od początku...

Przed ciążą, w trakcie i po byłam z każdej rzekomo doświadczonej strony uświadamiana, że przy dziecku musimy się liczyć z końcem spontanicznych wypadów, wszak wyprawa z małym bohaterem to wyzwanie ze stuletnimi przygotowaniami. Oczywiście guzik mnie obchodzą rady wszystkich "mądralińskich" mamusiek starych i tych młodszych bo do perfekcji każdej z nas brakuje, a uczyć wolę się na własnych błędach niż powielać cudze...

I tak było i w tym przypadku. W piątek popołudniu Buniowy Tata dobija się telefonicznie do mnie, oznajmiając mi (właściwie krzycząc) "Matko Bunia Wspaniałego, w niedzielę lecimy na Kretę!". "Super "laścik" wypatrzyłem, do tego w "olu!". Och jak ja uwielbiam takie sytuacje! :) Po telefonie szybka analiza co jeszcze trzeba zrobić przed wyjazdem. W pierwszej kolejności szybki telefon do Buniowej lekarki w celu umówienia wizyty na przedwakacyjny przegląd. Wspaniale! Znajdzie dla nas czas wieczorem. W takim razie pora na rozpoczęcie wielkich przedwakacyjnych zakupów. Wszak matka od ostatnich wakacji bikini miseczka "B" zamieniła na rozmiar "o mój boższz". Szybka wyprawa do rodzimej galerii po olejki do opalania, szorty, t-shirty, i inne obłędnie lekkie i wakacyjne odzienie. Lista na szybko sklecona. 
Dziś ciuchy, na jutro zostawiamy kosmetyki...Matka pogodziła się z czymś takim jak tankini, choć jeszcze rok temu sprawdzałam w wikipedii co to za szit. 

Upalny dzień zakończyliśmy na wizycie u naszej ukochanej pediatry. Junior zdrowy jak dąb. Poleciła zabrać ze sobą Nurofen Forte na gorączkę, krople do oczu (co by jakiś wiatr lub piach dziecięciu wleciał), Nifuroksazyd na biegunkę. Witaminę D pomimo dużej ilości słońca również zaleciła podawać. Wszak dziecko z blokerami na ciele nie przyjmuje jej w dostatecznej ilości. Dodała jeszcze, że na Krecie antybiotyki bez recepty, dlatego jakby, tfu tfu, coś się stało to przez telefon powie nam co ewentualnie mamy kupić. Uspokojeni zakończyliśmy pierwszy dzień przygotowań.

W sobotę i niedzielę Tata jeszcze musiał dopiąć sprawy zawodowe na ostatni guzik toteż wojaże sklepowe zaczęliśmy popołudniem. Tym razem pora na kosmetyki. Zaczęliśmy od tego najważniejszego - bloker przeciwsłoneczny dla Bunia. W Superpharmie wybór padł na Iwostin +50. Nawiasem mówiąc polecamy, bo muśnięte kremem malutkie paluszki po dotknięciu naszych ramion zostawiły pamiątkę w postaci białych, nieopalonych plam :)
W Rossmanie natomiast zaopatrzyliśmy się w kilka opakowań podróżnych na kosmetyki. Swoją drogą kilka zostało jeszcze po szpitalnej wyprawce przedporodowej. 

Na szybko kupiliśmy również w markecie basen dmuchany wraz z piłką. Kupiłam najzwyklejszy w obawie przed zwiększoną wagą bagażu. Później żałowałam, że nie wybrałam w wersji z daszkiem. 

W wakacyjnej wyprawce miała się znaleźć również budka przeciwsłoneczna do Bugaboo, jednak jedyny sklep stacjonarny sprzedający do naszego wózka akcesoria nie miał jej akurat na stanie. Niemniej potrzeba matką wynalazków i matka w sobotni wieczór uszyła osłonę na wózek, która przy okazji sprawdziła się jako lekki kocyk. 

W sobotni wieczór również spakowaliśmy już nasze walizki w większej części, w celu ich wcześniejszego zważenia aby nie było nieprzyjemnie drogich niespodzianek na lotnisku. 

Z kwestii informacyjnych, Bunio jak dziecko, które nie ukończyło drugiego roku życia wyjazd miał za darmo, o czym większość z Was zapewne wie. Podczas lotu ma status infanta. Nie ma osobnego miejsca w samolocie, a limit bagażu na niego (przynajmniej w liniach Lot-u) wynosi 10 kg + wózek. 

Przed planowanymi zagranicznymi wakacjami warto zaopatrzyć się w Europejską Kartę Ubezpieczenia Zdrowotnego w oddziałach lub delegaturach NFZ. My z racji spontanicznego i nagłego wyjazdu nie zdążyliśmy jej wyrobić, niemniej wykupiliśmy dodatkowe ubezpieczenie w biurze podróży.

Wracając do naszych przygotowań. w niedzielę Tata pojechał jeszcze do pracy, a ja kończyłam dopakowywanie naszego bagażu. Na szczęście z pomocą przyszli dziadkowie Buniowi, którzy zajęli się szanowną młodzieżą. Wylot mieliśmy aż z Wrocławia, toteż do odprawy rozpoczynającej się o godzinie 17 musieliśmy doliczyć czas dojazdu. Jechaliśmy własnym samochodem, dlatego warto wcześniej zarezerwować i opłacić parking przy lotnisku. Zaoszczędzi trochę czasu i nerwów przed odlotem. 

O godzinie 13 ruszyliśmy w drogę. Upał nie z tej ziemi. Mając troszkę czasu w zapasie, zahaczyliśmy o McDonalds'a aby się posilić przed odlotem. Pod koniec drogi, już na parkingu lotniskowym wysiadła nam klimatyzacja, a kontrolka głośno alrmowała o gigantycznie rosnącej temperaturze silnika. Ale co tam! Przecież jedziemy na wakacje, później będziemy się martwić. W myślach dziękujemy wszelkim bogom, że samochód siadł dopiero na miejscu, we Wrocławiu.
Do odprawy podeszliśmy na czas, czyli o godzinie 17. I nagle zamarliśmy. Na monitorze informacyjnym widzimy wyświetlony komunikat, że przewidywana godzina odlotu zamiast o 19:05 opóźniła się na godzinę 1:30 (!!!). Wtf?! Co z Buniem?! Gdzie my się podziejemy przez tyle godzin?! A może to dobrze? Zaśnie przynajmniej... Człowiek w każdej sytuacji stara się znaleźć radosny promień szczęścia.

Pozostało nam się jedynie cieszyć, że terminalowi lotniska poszczęściło się z klimatyzacją bardziej niż naszemu autu.

I tak czekamy...Poszliśmy do restauacji, w której panowała kameralna ciemna atmosfera z dużymi skórzanymi kanapami. Młody rozprostowywał kości pełny radości, nie wiedzieć czemu nie zmęczony upałami i całą zaistniałą sytuacją. Po godzinie 21 postanowiliśmy przejść już z Kubusiem do hali odlotów. Wciąż nie śpi. Ufff...do tego nadal zadowolony.

O matko! Jak ja się cieszę, że karmię piersią. Przecież wszystkie słoiki z jedzeniem w już dawno nadanym bagażu. Dziecko najedzone nadal nie śpi, nadal zadowolone gada jak nejęte.

A my czekamy...i czekamy...

Godzina 22 Kubuś nadal nie śpi. 23 to samo. W karierze prawie dziesięciomiesięcznej nasze dziecko nie widziało świata o 11 wieczorem. A tu a jakże, podrywa pięcioletnie niewiasty (nieco mniej zadowolone z przymusowego przestawienia się na nocny tryb życia). Humor wakacyjny udzielił Mu się w tych wyjątkowych i średnio sprzyjających okolicznościach bardziej niż nam...

O 23:30 skapitulował przy cycu. A my nadal czekamy mając po cichu nadzieję, że opóźnienie będzie o czasie :)

O godzinie 1:30 w końcu się doczekaliśmy! Wpuszczają w końcu do samolotu. A tu spanikowani patrzymy do wózka a Buniowe pięciozłotowe oczy wpatrują się w nas ciekawsko. O matko! Wszystko nie tak! Przecież miał spać! Eh...Niech się dzieje wola nieba...zostawiliśmy wózek przed wejściem i wchodzimy z totalnie, jak nam się pierwotnie wydawało, wybudzonym dzieckiem  :)

cdn...



Mniej wytrwali pasażerowie feralnego lotu


I tata w końcu odpadł...


















12 komentarzy:

  1. Bardzo podoba mi się Wasze podejście:)Też nad takim pracujemy i jest coraz lepiej. Im mniej "złotych" rad z zewnątrz i generowania problemów, które są tylko w naszej głowie tym lepiej:). A ponieważ też myślimy o wakacjach za 2 miesiące, mam mnóstwo pytań. Jak Bunio przeżył lot (bo M. będzie mniej więcej w tym samym wieku), jak z wysokimi temperaturami, na co zwrócić uwgę itd:) Ale poczekam cierpliwie (albo i nie:)) na kolejny post:) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. My tez kupiliśmy basenik. Taki w formie statkuz daszkiem właśnie. Super osłania od słońca. Nasz synek miał niecałe 10 miesiecy jak lecielismy, tez był was wietnym humorze. Nie płakał - a takie doświadczenia mieliśmy jak jeszcze Jasia nie było z nami. :) także nasze chłopaki są super grzeczne! :) i ja tez wielbie cyca, a w takich sytuacjach szczególnie! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dokładnie! dla mnie to duże ułatwienie. Zapewne nieraz byłabym w dużych opałach, gdy jedzenia pod ręką brak a dziecię głodne :)
      Co do basenu bardzo żałuję, że nie kupiłam takie choćby z grzybkiem na górze. Niepotrzebnie zupełnie bałam się przekroczenia limitu bagażowego. Potem tworzyliśmy konstrukcje, aby Kubuś był zasłonięty przed słońcem. A tak problem z głowy by był :) no cóż...mądry Polak po szkodzie (a właściwie po urlopie)

      Usuń
  3. Oczywiście zapomniałam podpisać :/

    Pozdrawiam, Agata

    P.s. Czekamy na dalsza cześć wyprawy, bo to dopiero pierwszy odcinek!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jak podróż zniósł cameleon? My w obawie o naszego Joolz'a zafoliowalismy go na lotnisku, na kupno torby tez juz nie było czasu.

      Usuń
    2. Myśleliśmy nad kupnem torby. Niemniej zaryzykowaliśmy i wzięliśmy bez. Gdzieś na forum przeczytałam, że łagodnie obchodzą się z wózkami. I faktycznie tak było. Bugaboo jest dwuczęściowe stąd moje obawy były większe. Wóżek zostawiliśmy przed wejściem do samolotu. Potem z okna widzieliśmy, jak na taśmie wędruje do samolotu. Wyszedł wg nas w stanie nienaruszonym. Obawiałam się trochę powrotu, gdyż Grecy nie posiadali taśm i wszystkie bagaże wprowadzali ręcznie. Dodam mało delikatnie. Niemniej z wózkami widać obeszli się łagodniej bo na lotnisku w Polsce również wózek wrócił cały i zdrowy. Dodam jeszcze, że z lotniska na Krecie do miejsca docelowego dowożono nas autokarem, także tam również wózek ląduje wraz z bagażem. Też mięliśmy szczęscie i wózek bez szwanku przeżył podróż. Choć dla baaaardzo dbających o wózek jednak dla świętego spokoju polecałabym torbę albo lżejszą wersję wózka. Nie wątpię, że w 100% nie zawsze jest to bezpieczne dla "karoserii" wózka :)
      Większość ludzi z większymi dziećmi podróżowało z wózkami typu parasolki. My również planujemy zakup Babyzen'a Yoyo, jak już Kubuś zacznie chodzić. Będę spokojniejsza :)
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
    3. Super, że cameleon dotarł do Polski i do Grecji bez szwanku. Ja jednak miałam obawy, bo nasza walizka niestety nie wyglądała tak dobrze po ostatnim locie :/
      Widzę, że Yoyo ma wymiary bagażu podręcznego. Fajny jest, rozkladany jedną ręką. WOW! Mnie jednak szkoda rozstawać się z Joolzem, Jasiowi chyba też byłoby smutno, bo bardzo w nim lubi spacerować. Także my obecnie zostajemy przy starej wersji :)

      Agata

      Usuń
    4. U nas bardzo podobnie. Przywiązani bardzo do Cameleona jesteśmy. Niemniej Babyzen chcielibyśmy na zakupy lub ewentualne podróże. Pomimo super kompaktowej formy to jednak nie wyobrażam sobie spania Buniowego w nim :)

      Usuń
  4. ahahhaa ale superowy spontan!

    ;)
    Cyce górą!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak...i nie prędko ta miłość się skończy. Przynajmniej z Buniowej strony ;)

      Usuń
  5. Czekam na ciąg dalszy, czekam na ciąg dalszy! :D

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...